wtorek, 8 grudnia 2015

Rozdział 32

Harry's POV:

-Cześć miło cię poznać, nazywam się Peter Hayes a to jest moja żona Ruth Hayes.- powiedział ojciec London, potrząsając moją ręką, patrząc przy tym na mnie niepewnie.

-Miło pana poznać, jestem uhm jestem Marcel.-prawie się pomyliłem, przedstawiając się jako Harry Styles.

-Oh i jakie jest twoje nazwisko?- Dlaczego to jest dla nigo istotne? -Sheen.- wyrwało mi się z ust zanim zdążyłem o tym pomyśleć.

Marcel Sheen. Oh Boże. Za dużo jak dla mnie dwaj i połowa mężczyzny.

W zasadzie, planowałem poznać jej rodziców ale dopiero kiedy pozna prawdę o mnie. Niestety jak zawsze wszystko poszło źle. Uśmiechy tej dwójki były tak strasznie fałszywe, a ich ciuchy nie posiadały żadnej nawet pojedynczej zmarszczki. Byli konserwatywni, włosy obojga układały się idealnie, tak że żaden z nich nie odstawał. Oczy kobiety były niebieskie, choć nie tak niebieskie jak oczy London, w zasadzie London odziedziczyła wszystko po matce, oprócz koloru włosów. Jej ojciec wyglądał jak typowy biznesmen,krótkie brązowe włosy, uśmiech który nigdy nie opuszcza jego twarzy, wygładzona koszula, która kolorem pasuje do krawatu.

-Miło cię poznać Marcel Sheen- sposób mówienia kobiety wydawał mi sie dziwny, dlaczego moje nazwisko było dla niej ważne? -Scarlet?- Ruth po raz pierwszy zwróciła uwagę na swoją córkę. -Zrobiłaś już swoje zadanie domowe?

-Mamo, nie mam zadania. Właściwe skończyłam już szkołę i w sobotę jest zakończenie roku, zapomniałaś? - London była wkurzona, mogłem jednak łatwo odnaleźć w jej głosie cień zawodu.

Jak oni mogli zapomnieć o ceremonii zakończenia szkoły ich jedynego dziecka?

-Oh tak faktycznie. Babcia przyjdzie, ponieważ my nie będziemy w stanie sie pojawić. Jestem pewna że to rozumiesz prawda?

Co?

-Ok.- odpowiedziała cicho i spokojnie London

-Chwileczkę, przecież to był ostatni rok nauki waszego dziecka i nie chcecie przyjść?- zmarszczyłem brwi i popatrzyłam na nich z obrzydzeniem. London miała racje oni wcale sie nią nie przejmują.

-Marcel, nawet nie próbuj, mam na myśli powinnam być szczęśliwa, że widzieli chociaż moje ukończenie szkoły średniej.- London złapała moją dłoń i lekko ją uścisneła. Mimo wszystko nie mogłem zrozumieć dlaczego jej rodzice tak traktują swoje jedyne dziecko.

-Nie London.- tym razem nie zamierzałem ustąpić.

-Jak śmiesz nazywać naszą córkę London?!- zapytał jej ojciec, wykrzywiając twarz we wściekłym grymasie przypominającą wyraz psychopaty.

-Przecież jej imię to London.- odpowiedziałem, unosząc brwi i skanując twarz jej ojca.

-Nie, London to jej drugie imię.- wyjaśniła jej matka.

-Cóż jestem zaskoczony że pamiętacie.- powiedziałem zaciskając szczękę z gniewu.

Matka London zachłysnęła się gwałtownie, kiedy jej córka założyła ręce na piersi. Peter objął ją i ścisnął jej prawe ramię próbując pokazać swoje wsparcie. Po ich zachowaniu zrozumiałem, że to dziwne małżeństwo wcale nie jest niestabilne czy bliskie zniszczenia, niestety nie można tego powiedzieć o kontaktach łączących ich z córką.

-Scarlet, kim on jest? To bardzo zbuntowany chłopak a mnie się to nie podoba.- Ruth odsunęła się od męża, jednak on natychmiast przyciągnął ją do siebie.

Co z nich za kretyni?

-On jest chłopakiem twojej córki i randką na niedziele, jeśli cie to obchodzi.- powiedziałem uśmiechając się przy tym szeroko.

-Chcę żeby on wyszedł.- powiedział Peter, gromiąc swoją córkę wzrokiem.

-Proszę się nie martwić Panie Hayes, zaraz mnie nie będzie, tylko chwilkę...

Złapałem twarz London w obie dłonie, wpatrując się w jej cudowne niebieskie oczy i puszczając do niej oko w zabawny sposób. Przybliżyłem swoje usta do jej i pocałowałem ją delikatnie. Chciałem przekazać jej wszystkie uczucia, które były we mnie. Nasze pocałunki nigdy nie miały w sobie aż tyle pasji ale przed najgorszymi rodzicami na świecie, musze przyznać, to było ekscytujące. London była zdziwiona ale oddała pocałunek.

Kiedy nasze usta się rozłączyły, usłyszałem jak jej matka ponownie gwałtownie wciąga powietrze. Obróciłem się w stronę rodziców London puszczając im perskie oko, otworzyłem drzwi za mną.

-Miło było was poznać.- powiedziałem jednak moja twarz pozostała bez wyrazu, dopóki znów nie spojrzałem na London. -Jutro dostaniesz swoją niespodziankę maleńka, kocham cię.

-Też cie kocham.- usłyszałem jej odpowiedź, choć nadal była spłoszona.

Może teraz byłem tylko wkurzonym nerdem, wkrótce jednak będę złą, wkurzoną gwiazdą rocka. Już nie mogę się doczekać kiedy pokaże im moje tatuaże.


****

Hi :) Zanim wyciągnięcie siekiery, noże, piły, pistolety i tak dalej mam nadzieje, że wybaczycie mi niesamowicie długą nieobecność. Opowiadanie jest kontynuowane na wattpadzie pod tym samym tytułem. Jeśli chcecie możecie tam zajrzeć zwłaszcza że są tam wszystkie rozdziały pierwszej cześć. Miłego dnia :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz