Rozdział 24
LONDON’S POV:
Chcąc nie chcąc zawsze będę pamiętać, zbieranie
pojedynczych, ostrych kawałków szkła, podczas gdy niezliczona liczba łez
płynęła po moich policzkach. Przygryzłam wargę i próbowałam stłumić łkanie, kiedy
pochylałam się naprzeciwko mojej szafki, przyciskając do siebie książkę. Było
jak wcześniej, nikt nie zwracał na mnie uwagi, nikt mnie nie zauważał. Zatem
nikogo nie obchodziłoby jeśli na moich policzkach pojawiłyby się łzy.
W końcu piątek, co znaczy, że mamy weekend. Przez cały
tydzień nie spotkałam w szkole Marcela. Może
jest chory…albo wkurzony na mnie? Wyjęłam jego okulary z mojej kieszeni i
przyjrzałam się zniszczonym oprawką. Tak naprawdę sama nie mam pojęcia czemu
ciągle mam je przy sobie. Może dlatego, że chce je oddać Marcelowi, jeśli
gdzieś go spotkam, albo dlatego, że chcę mieć coś co należy do niego, jeśli nie
będę mogła już nigdy z nim porozmawiać. Może jednak jeśli mu je oddam to
będziemy mogli porozmawiać? Głupieje od nieustannego myślenia o tym.
Oczywiście, że go kocham. Myśle po prostu, że to stało się nagle i
niespodziewanie. Moje uczucia, a potem ta cała sytuacja, to zbiło mnie z tropu.
Ale głęboko w środku, zawsze wiedziałam, że chcę jednej rzeczy… i tą rzeczą był
Marcel.
‘Eleanor nie jest moją
dziewczyną.’
Tak, musiałam mu uwierzyć. Eleanor nie była jego dziewczyną,
on chciał mnie, tylko mnie. Mały uśmiech pojawił się na mojej twarzy, zanim
otworzyłam szafkę i wepchnęłam do niej książkę. Poczułam ulgę, mój problemowy
tydzień dobiegł końca. Wreszcie będę mogła odpocząć od szkoły i wszystkich
innych rzeczy. Niestety, te problemy zostaną zastąpione przez inne. Marcel.
Jest tym czego chce, jednak nadal to problem. W zasadzie
jedyny problem stanowiłam ja, mogłam go z łatwością rozwiązać. Dlaczego jestem taka niezdecydowana?
Zatrzasnęłam drzwi szafki zanim podniosłam torbę z ziemi i
ruszyłam w kierunku wyjścia.
-Zejdź mi z drogi!- usłyszałam głęboki, ryczący, męski głos.
To był Jack. Ugh.
Z całej siły popchnął mnie w lewo, tak, że prawie wywróciłam
się o swoje stopy.
-Dobrego weekendu tobie też.- mruknęłam, przewracając
oczami, kontynuując drogę do wyjścia.
Powiem mu… dzisiaj.
***
Skoncentrowana na rzeczy w moich rękach, przygryzłam wargę,
usiadłam na swoim biurku i znów próbowałam wyprostować jego okulary. Moje oczy
wędrowały do prawie zagojonych, blizn na moich rękach, które powstały po
ostatnim piątku, gdy zbierałam odłamki. Prawie sięgały moich kostek. Kidy byłam
już pewna że oprawka powróciła do pierwotnego stanu, schowałam je w poprzednie
miejsce w mojej kieszeni.
Miałam dziwne uczucie w brzuchu. Coś jak mikstura
zdenerwowania, niepokoju i latających motylków. Kidy tylko myślałam o
przeszywających zielonych oczach Marcela, te myśli nie chciały mnie opuścić.
Niechętnie chwyciłam swój telefon i wystukałam do niego wiadomość.
Jesteś w domu? London
x
Wzięłam głęboki wdech i próbowałam się uspokoić. Ręce mi się
trzęsły, serce mocno łopotało w piersi. Minęła chwila, kiedy zobaczyłam na
ekranie wiadomość, poczułam ulgę.
Tak, właśnie
wróciłem.
Sposób w jaki mi odpowiedział, wywołał moje łzy. Żadnych
buziek nawet głupiego ‘x’, żadnych skrótów na końcu SMS-a. Może przesadzam i
jego wiadomość nie jest niepokojąca, jednak nie mogłam zignorować surowości,
którą odpisał.
Będę za chwile.
Musiałam mu to powiedzieć, tym razem nic mnie nie zatrzyma.
Nawet jeśli stanie tam Eleanor czy ktokolwiek inny, powiem mu. Powiem mu jak na
mnie działa i jakie są moje uczucia… za czym tak bardzo tęsknie.
Zwolniłam trochę i zamknęłam za sobą drzwi. Zbiegłam po
schodach i rzuciłam się do ciężkich metalowych drzwi, otworzyłam je i wyszłam w
noc. Gwiazdy delikatnie błyszczały, księżyc oświetlał okolicę. Byłam świadoma,
że było bardzo późna, jednak właściwie zupełnie mnie to nie obchodziło. Dalej London, dasz radę!
Nie mam pojęcia przez co byłam taka niepewna. Dlaczego
trudno było mi uwierzyć w to co mówił Marcel. Może dlatego, że jeszcze nikt
nigdy nie powiedział mi, że mnie kocha? Moi rodzice zawsze byli zajęci swoją
firmą, nigdy nie miałam przyjaciół a także ja sama siebie nie lubiłam. Moje
kobiece cechy zawsze były przeciwko mnie, omijając fakt, że myślę, że jestem
ładna. Więc dlaczego ktokolwiek inny mógłby…? To był problem przez który byłam
zażenowana. Nie byłam wystarczająco pewna aby wierzyć w miłość Marcela, jego
słowa po prostu mnie zaskoczyły.
‘Hey Marcel, kocham
cie.’
Nie, to brzmi histerycznie.
‘Cześć, uhm… Możemy
pogadać?’
Tak, tak lepiej.
Z każdym kolejnym krokiem, byłam coraz bardziej zdenerwowana
i coraz mocniej przygryzałam wargę. Wciąż musiałam się zmuszać aby nie
zawrócić, tylko iść dalej. Nie mogłam sobie wyobrazić jaka będzie jego reakcja
lub co powie. Nie mówiąc o tym, że nie byłam pewna czy zdołam cos wyjąkać z
trzęsących się ust.
Po prostu mam nadzieje, że nie jest jeszcze za późno.
Hi. Jako, że pojawiło się dziesięć komentarzy
zdecydowałam, że dodam rozdział. Nie sprecyzowałam ostatnio więc Drogi Anonimie
spod ostatniego postu, proszę nie rób ze mnie osoby słabo myślącej. To
zdecydowanie nie ma sensu ;)
Od tej pory rozdziały będą się pojawiać wtedy kiedy pojawi
się około 10 komentarzy, które nie będą dodane przez tą samą niepodpisaną osobę (czyt. Anonim). Jeśli macie jakieś pytania zapraszam na aska http://ask.fm/tlumaczenienerd :) see
ya
<3 mam nadzieje ze uda sie zebrac te 10 kom bo poprostu uwielbiam to opowoadanie xx
OdpowiedzUsuńWoow *.*
OdpowiedzUsuńDobijemy na pewno do tych 10 komentarzy xD a rozdział cudowny ♥ Czekam na następny x
OdpowiedzUsuńOh jakie slodziaki xd tak sie boja :c mam nadzieje ze nie straci odwagii :D
OdpowiedzUsuńWow... zaczęłam czytać to opowiadanie godzinę temu.. i już koniec? ;o Bardzo wciągające, po prostu boskie *.* <3
OdpowiedzUsuńProszę pisz szybko nie mogę się doczekać kolejnej części :) twoje wierna fanka :* <3
OdpowiedzUsuńDziękuje za tłumaczenie i czekam na next :*
OdpowiedzUsuń