piątek, 17 października 2014

Rozdział 24

Rozdział 24

LONDON’S POV:

Chcąc nie chcąc zawsze będę pamiętać, zbieranie pojedynczych, ostrych kawałków szkła, podczas gdy niezliczona liczba łez płynęła po moich policzkach. Przygryzłam wargę i próbowałam stłumić łkanie, kiedy pochylałam się naprzeciwko mojej szafki, przyciskając do siebie książkę. Było jak wcześniej, nikt nie zwracał na mnie uwagi, nikt mnie nie zauważał. Zatem nikogo nie obchodziłoby jeśli na moich policzkach pojawiłyby się łzy.

W końcu piątek, co znaczy, że mamy weekend. Przez cały tydzień nie spotkałam w szkole Marcela. Może jest chory…albo wkurzony na mnie? Wyjęłam jego okulary z mojej kieszeni i przyjrzałam się zniszczonym oprawką. Tak naprawdę sama nie mam pojęcia czemu ciągle mam je przy sobie. Może dlatego, że chce je oddać Marcelowi, jeśli gdzieś go spotkam, albo dlatego, że chcę mieć coś co należy do niego, jeśli nie będę mogła już nigdy z nim porozmawiać. Może jednak jeśli mu je oddam to będziemy mogli porozmawiać? Głupieje od nieustannego myślenia o tym. Oczywiście, że go kocham. Myśle po prostu, że to stało się nagle i niespodziewanie. Moje uczucia, a potem ta cała sytuacja, to zbiło mnie z tropu. Ale głęboko w środku, zawsze wiedziałam, że chcę jednej rzeczy… i tą rzeczą był Marcel.

‘Eleanor nie jest moją dziewczyną.’

Tak, musiałam mu uwierzyć. Eleanor nie była jego dziewczyną, on chciał mnie, tylko mnie. Mały uśmiech pojawił się na mojej twarzy, zanim otworzyłam szafkę i wepchnęłam do niej książkę. Poczułam ulgę, mój problemowy tydzień dobiegł końca. Wreszcie będę mogła odpocząć od szkoły i wszystkich innych rzeczy. Niestety, te problemy zostaną zastąpione przez inne. Marcel.

Jest tym czego chce, jednak nadal to problem. W zasadzie jedyny problem stanowiłam ja, mogłam go z łatwością rozwiązać. Dlaczego jestem taka niezdecydowana?

Zatrzasnęłam drzwi szafki zanim podniosłam torbę z ziemi i ruszyłam w kierunku wyjścia.

-Zejdź mi z drogi!- usłyszałam głęboki, ryczący, męski głos.

To był Jack. Ugh.

Z całej siły popchnął mnie w lewo, tak, że prawie wywróciłam się o swoje stopy.

-Dobrego weekendu tobie też.- mruknęłam, przewracając oczami, kontynuując drogę do wyjścia.

Powiem mu… dzisiaj.

***

Skoncentrowana na rzeczy w moich rękach, przygryzłam wargę, usiadłam na swoim biurku i znów próbowałam wyprostować jego okulary. Moje oczy wędrowały do prawie zagojonych, blizn na moich rękach, które powstały po ostatnim piątku, gdy zbierałam odłamki. Prawie sięgały moich kostek. Kidy byłam już pewna że oprawka powróciła do pierwotnego stanu, schowałam je w poprzednie miejsce w mojej kieszeni.

Miałam dziwne uczucie w brzuchu. Coś jak mikstura zdenerwowania, niepokoju i latających motylków. Kidy tylko myślałam o przeszywających zielonych oczach Marcela, te myśli nie chciały mnie opuścić.

Niechętnie chwyciłam swój telefon i wystukałam do niego wiadomość.

Jesteś w domu? London x

Wzięłam głęboki wdech i próbowałam się uspokoić. Ręce mi się trzęsły, serce mocno łopotało w piersi. Minęła chwila, kiedy zobaczyłam na ekranie wiadomość, poczułam ulgę.

Tak, właśnie wróciłem.

Sposób w jaki mi odpowiedział, wywołał moje łzy. Żadnych buziek nawet głupiego ‘x’, żadnych skrótów na końcu SMS-a. Może przesadzam i jego wiadomość nie jest niepokojąca, jednak nie mogłam zignorować surowości, którą odpisał.

Będę za chwile.

Musiałam mu to powiedzieć, tym razem nic mnie nie zatrzyma. Nawet jeśli stanie tam Eleanor czy ktokolwiek inny, powiem mu. Powiem mu jak na mnie działa i jakie są moje uczucia… za czym tak bardzo tęsknie.

Zwolniłam trochę i zamknęłam za sobą drzwi. Zbiegłam po schodach i rzuciłam się do ciężkich metalowych drzwi, otworzyłam je i wyszłam w noc. Gwiazdy delikatnie błyszczały, księżyc oświetlał okolicę. Byłam świadoma, że było bardzo późna, jednak właściwie zupełnie mnie to nie obchodziło. Dalej London, dasz radę!

Nie mam pojęcia przez co byłam taka niepewna. Dlaczego trudno było mi uwierzyć w to co mówił Marcel. Może dlatego, że jeszcze nikt nigdy nie powiedział mi, że mnie kocha? Moi rodzice zawsze byli zajęci swoją firmą, nigdy nie miałam przyjaciół a także ja sama siebie nie lubiłam. Moje kobiece cechy zawsze były przeciwko mnie, omijając fakt, że myślę, że jestem ładna. Więc dlaczego ktokolwiek inny mógłby…? To był problem przez który byłam zażenowana. Nie byłam wystarczająco pewna aby wierzyć w miłość Marcela, jego słowa po prostu mnie zaskoczyły.

Hey Marcel, kocham cie.’

Nie, to brzmi histerycznie.

‘Cześć, uhm… Możemy pogadać?’

Tak, tak lepiej.

Z każdym kolejnym krokiem, byłam coraz bardziej zdenerwowana i coraz mocniej przygryzałam wargę. Wciąż musiałam się zmuszać aby nie zawrócić, tylko iść dalej. Nie mogłam sobie wyobrazić jaka będzie jego reakcja lub co powie. Nie mówiąc o tym, że nie byłam pewna czy zdołam cos wyjąkać z trzęsących się ust.

Po prostu mam nadzieje, że nie jest jeszcze za późno.  



Hi. Jako, że pojawiło się dziesięć komentarzy zdecydowałam, że dodam rozdział. Nie sprecyzowałam ostatnio więc Drogi Anonimie spod ostatniego postu, proszę nie rób ze mnie osoby słabo myślącej. To zdecydowanie nie ma sensu ;)

Od tej pory rozdziały będą się pojawiać wtedy kiedy pojawi się około 10 komentarzy, które nie będą dodane przez tą samą niepodpisaną osobę (czyt. Anonim). Jeśli macie jakieś pytania zapraszam na aska http://ask.fm/tlumaczenienerd :) see ya

7 komentarzy:

  1. <3 mam nadzieje ze uda sie zebrac te 10 kom bo poprostu uwielbiam to opowoadanie xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobijemy na pewno do tych 10 komentarzy xD a rozdział cudowny ♥ Czekam na następny x

    OdpowiedzUsuń
  3. Oh jakie slodziaki xd tak sie boja :c mam nadzieje ze nie straci odwagii :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow... zaczęłam czytać to opowiadanie godzinę temu.. i już koniec? ;o Bardzo wciągające, po prostu boskie *.* <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Proszę pisz szybko nie mogę się doczekać kolejnej części :) twoje wierna fanka :* <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuje za tłumaczenie i czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń