Harry’s POV:
Moje ręce pulsowały kłującym bólem. Rany prawdopodobnie
powiększyły się bardziej niż myślałem. Jednak, ból nie bardzo mnie interesował…
Nie byłem pewien co się ze mną obecnie dzieje. Czy nasza przyjaźń nadal
istnieje czy może wszystko jest już skończone, coś czego nawet nie zacząłem.
Wściekły, zacisnąłem pięści popełniając ten sam błąd co kilka minut wcześniej,
zauważyłem jak poszczególne kawałki wbijają się mocniej w moją skóre.
Skrzywiłem się, nie miałem pojęcia co przeszkadzało mi
bardziej, to, że nie mogłem pokazać London kim naprawdę jestem, czy to, że nie
odwzajemnia moich uczuć. Najwyraźniej myliłem się co do niej. Teraz, nie mogę
użyć mojej sławy jako rozwiązania wszystkich problemów, ponieważ kiedy tylko
London dowiedziałaby się, że naprawdę nazywam się Harry Styles, zawiódłbym ją
bardziej niż wszystkimi innymi moimi kłamstwami, naprawdę nie chciałem tego
robić. Byłem pewien, kiedy odbiegła z płaczem, że czuje dokładnie to samo co
ja, ale jak powiedziałem wcześniej musiałem się mylić i byłem tym zawiedziony.
-Kurwa.- przekląłem i użyłem całej zebranej złości kopiąc
kamień jak najdalej.
Usiadłem na parkowej ławce. Oparłem łokcie o kolana, podczas
gdy z frustracją przeczesałem wyżelowane włosy. Przez to uczucie stałem się
jeszcze bardziej wściekły. Zawsze tego nienawidziłem, czyścić moje palce tylko
dlatego, że ten pieprzony żel jak super glue sklejał moje włosy. Dopiero teraz
zauważyłem, że zostawiłem moje okulary u London, możliwe, że wciąż leżały obok
leżaka pomiędzy dziesiątkami odłamków. Może z nimi robić co tylko zechce, nigdy
więcej nie włożę powrotem tej wkurzającej rzeczy na mój nos. Nigdy.
Nigdy nie możesz ufać przeznaczeniu, lub mieć nadzieję, że
wkrótce dowiesz się prawdy na własną rękę. Nie wszystko musisz robić sam. Musisz ubrudzić sobie ręce. Na moich obecnie
była rozmazana krew i szkło, wbijające się w skórę, coraz głębiej i głębiej
tak, że nie mogłem z tym nic zrobić. Czekałem na London, ona mogłaby je usunąć
i zabrać…
Minęło trochę czasu od kiedy ostatni raz łzy wypełniały po
brzegi moje oczy, jednak tym razem nie mogłem ich zatrzymać. Moja Nadzieja,
London, praktycznie powiedziała mi dowidzenia. Powiedziałem jej coś co było
totalnym nonsensem, nawet jeśli była jednaną, którą kochałem i nie mogłem wyjawić
jej swojej tożsamości, mogła mnie zostawić. Były dwie drogi pomiędzy, którymi
musiałem wybrać, wybrałem … tą tchórzliwą. Wszystko miałem dokładnie
zaplanowane, czekałem tylko na ten dzień w którym nareszcie pokaże jej prawdziwego siebie. A teraz wszystko się
rozpadło … Odłamki nie symbolizowały tylko końca Marcela ale także moje serce
potłuczone na tysiące maleńkich kawałeczków.
-Kurwa.- powtórzyłem sam po sobie, energicznie przyjeżdżając ręką po włosach, podczas kiedy pierwsze łzy pociekły po moich policzkach.
Ściany wokół mnie zawaliły się, musiałem się w końcu
ogarnąć. Nie mogłem ciągle okłamywać London, nie mogłem dużej udawać kogoś kim
nie byłem. Przynajmniej moim wyglądem,
ponieważ w środku, moje uczucia do London były prawdziwe. Jakkolwiek to wyglądało
nawet jeśli wydawałem się próżny. Jeśli zamknę oczy, nie to nawet wtedy niczego
nie zmieni. Nadal jestem sam. Wyłączając moich przyjaciół i rodzine. Nie mam
nikogo kto dawałby mi to, co ja dawałbym jemu. Chciałem mieć kogoś w sercu,
chciałem ją mieć w sercu… London.
Pociągnąłem nosem i zabrałem ręce od włosów, przekładałem
pierścionek z jednego palca na kolejny. Był zimny i ciężki. Takie części
biżuterii zacząłem zakładać kilka miesięcy temu. Kosztował fortunę, a ja,
patrząc na to z obecnej perspektywy żałowałem tego. Moi szkolni znajomi
pokazali mi, że mogę się cieszyć z małych rzeczy, i one dają więcej szczęścia
niż te droższe. Ale to jest to co było…
Gotując się ze złości, mocno trzasnąłem pięścią o najbliższe
drzewo poniżej mnie, tym samym pociągnąłem za te wkurzające, głupie ubrania.
Porażka. Nie ważne jak mocno pociągnąłbym za ubrania one i tak by się nie
rozerwały. Chciałem dostać od London to co chciałem jej dać, Miłość.
Najprostsza rzecz na świecie, jednak w tym momencie nieosiągalna.
Stanąłem niechętnie na ulicy prowadzącej prosto do mojego
domu, ruszyłem przed siebie. Powinienem zająć się swoimi ranami, wszystkie te
które można było zobaczyć jak i te ukryte bolały jak diabli.
***
Później, kiedy oglądałem jakiś dziesiąty odcinek Family Guy, z niewytłumaczalnie nie
śmiesznym momentem, w końcu przeniosłem się do łazienki żeby wyjąć szkło z
moich dłoni. Szczęśliwie Louis znał mnie dobrze i założył, że jeśli coś pójdzie
źle to będę chciał być sam. A jeśli nie to i tak jedyną osobą której chce przy
sobie jest London.
Co ona teraz może
robić? Może, też myśli o mnie … Może…
Nie. Nie, Harry. Ona nie myśli o tobie, tylko o Marcelu. Marcelu
kujonie.
Małe światełko pod lustrem dawało
mi możliwość oglądnięcia ran. Niektóre sprawnie zaczęły się goić, a inne nadal
krwawiły. W niektórych z nich było troche szklanych odłamków, delikatnie
wyjąłem je pęsetą. Czasami się krzywiłem kiedy szkło wbiło się głębiej i
musiałem się mocno skoncentrować żeby je wyjąć.
Ostatecznie, kiedy byłem już
przekonany, że żaden kawałek nie tkwi w mojej ręce, odłożyłem pęsete, która
była cała z krwi, zacząłem powoli przemywać ręce pod kranem. Podczas kiedy
suszyłem je czystym ręcznikiem, mój wzrok powędrował do lustra naprzeciw mnie.
Przed sobą zobaczyłem załamanego chłopaka, który wyglądał jakby płakał od
tygodni i próbował skupić się na najdelikatniejszych rzeczach w życiu, które
obecnie były niewidoczne. Jego włosy powoli od nowa zaczynały się kręcić,
jednak tylko na końcówkach, nadal można było dojrzeć lśniącą substancje na
czubku głowy. Nieustannie przygryzał swoją wargę, w niektórych miejscach była
szorstka i krwawiąca. Gniewny wzrok szukał ciała chłopaka stojącego przede mną.
Niestety, nie można zobaczyć serca, jednak wiedziałem, że tam czegoś brakuje.
Czegoś co wywoływało uśmiech na jego twarzy. On tak mocno chciał dążyć do celu…
London…
Ten chłopak nie mógł po prostu
się poddać. Musiał walczyć, walczyć o to czego pragnął i o to co chciał
otrzymać.
_________________________________________________________________________________
Jeśli przeczytał-eś/aś zostaw komentarz :)
Jeśli przeczytał-eś/aś zostaw komentarz :)
Hi J Przepraszam, że nie
było rozdziału ale nie miałam dostępu do Internetu od jakiegoś czasu. Mam
nadzieje, że mi wybaczycie. Jak wam się podoba ? Co nowego u was ?
Chyba macie koniec roku więc jak oceny ? Do następnego.
Szkoda że taki krótki ten rozdział i nic tak się w nim nie wydarzyło ale to znaczy że w następnym będzie duż ciekawiej ;D więc czekam z niecierpliwością, mam nadzieje, że będzie szybciej niż ten ;D
OdpowiedzUsuńWow *.*
OdpowiedzUsuńWspaniałe! Cieszę sie, że tłumaczysz ;*
OdpowiedzUsuńYeah!!!niech o teraz zbiera dup* i walczy o nia ! <33
OdpowiedzUsuńkiedy dodasz następny?
OdpowiedzUsuńBardzo spóźniony ale dodany ;)
Usuńpojawi się tu coś jeszcze czy to już koniec? :(
OdpowiedzUsuńkiedy będzie następny rozdział? :(
OdpowiedzUsuńJuż jest :)
UsuńKocham! Czekam nn
OdpowiedzUsuńFaktycznie mało się dzieje ale mimo to czekam na nexta. Ale cos długo nie dodajesz :((
OdpowiedzUsuń