piątek, 6 czerwca 2014

Rozdział 22

Harry’s POV:

Moje ręce pulsowały kłującym bólem. Rany prawdopodobnie powiększyły się bardziej niż myślałem. Jednak, ból nie bardzo mnie interesował… Nie byłem pewien co się ze mną obecnie dzieje. Czy nasza przyjaźń nadal istnieje czy może wszystko jest już skończone, coś czego nawet nie zacząłem. Wściekły, zacisnąłem pięści popełniając ten sam błąd co kilka minut wcześniej, zauważyłem jak poszczególne kawałki wbijają się mocniej w moją skóre.
Skrzywiłem się, nie miałem pojęcia co przeszkadzało mi bardziej, to, że nie mogłem pokazać London kim naprawdę jestem, czy to, że nie odwzajemnia moich uczuć. Najwyraźniej myliłem się co do niej. Teraz, nie mogę użyć mojej sławy jako rozwiązania wszystkich problemów, ponieważ kiedy tylko London dowiedziałaby się, że naprawdę nazywam się Harry Styles, zawiódłbym ją bardziej niż wszystkimi innymi moimi kłamstwami, naprawdę nie chciałem tego robić. Byłem pewien, kiedy odbiegła z płaczem, że czuje dokładnie to samo co ja, ale jak powiedziałem wcześniej musiałem się mylić i byłem tym zawiedziony.

-Kurwa.- przekląłem i użyłem całej zebranej złości kopiąc kamień jak najdalej.

Usiadłem na parkowej ławce. Oparłem łokcie o kolana, podczas gdy z frustracją przeczesałem wyżelowane włosy. Przez to uczucie stałem się jeszcze bardziej wściekły. Zawsze tego nienawidziłem, czyścić moje palce tylko dlatego, że ten pieprzony żel jak super glue sklejał moje włosy. Dopiero teraz zauważyłem, że zostawiłem moje okulary u London, możliwe, że wciąż leżały obok leżaka pomiędzy dziesiątkami odłamków. Może z nimi robić co tylko zechce, nigdy więcej nie włożę powrotem tej wkurzającej rzeczy na mój nos. Nigdy.

Nigdy nie możesz ufać przeznaczeniu, lub mieć nadzieję, że wkrótce dowiesz się prawdy na własną rękę. Nie wszystko musisz robić sam.  Musisz ubrudzić sobie ręce. Na moich obecnie była rozmazana krew i szkło, wbijające się w skórę, coraz głębiej i głębiej tak, że nie mogłem z tym nic zrobić. Czekałem na London, ona mogłaby je usunąć i zabrać…

Minęło trochę czasu od kiedy ostatni raz łzy wypełniały po brzegi moje oczy, jednak tym razem nie mogłem ich zatrzymać. Moja Nadzieja, London, praktycznie powiedziała mi dowidzenia. Powiedziałem jej coś co było totalnym nonsensem, nawet jeśli była jednaną, którą kochałem i nie mogłem wyjawić jej swojej tożsamości, mogła mnie zostawić. Były dwie drogi pomiędzy, którymi musiałem wybrać, wybrałem … tą tchórzliwą. Wszystko miałem dokładnie zaplanowane, czekałem tylko na ten dzień w którym nareszcie pokaże jej prawdziwego siebie. A teraz wszystko się rozpadło … Odłamki nie symbolizowały tylko końca Marcela ale także moje serce potłuczone na tysiące maleńkich kawałeczków.

-Kurwa.- powtórzyłem sam po sobie, energicznie przyjeżdżając ręką po włosach, podczas kiedy pierwsze łzy pociekły po moich policzkach.

Ściany wokół mnie zawaliły się, musiałem się w końcu ogarnąć. Nie mogłem ciągle okłamywać London, nie mogłem dużej udawać kogoś kim nie byłem. Przynajmniej  moim wyglądem, ponieważ w środku, moje uczucia do London były prawdziwe. Jakkolwiek to wyglądało nawet jeśli wydawałem się próżny. Jeśli zamknę oczy, nie to nawet wtedy niczego nie zmieni. Nadal jestem sam. Wyłączając moich przyjaciół i rodzine. Nie mam nikogo kto dawałby mi to, co ja dawałbym jemu. Chciałem mieć kogoś w sercu, chciałem ją mieć w sercu… London.
Pociągnąłem nosem i zabrałem ręce od włosów, przekładałem pierścionek z jednego palca na kolejny. Był zimny i ciężki. Takie części biżuterii zacząłem zakładać kilka miesięcy temu. Kosztował fortunę, a ja, patrząc na to z obecnej perspektywy żałowałem tego. Moi szkolni znajomi pokazali mi, że mogę się cieszyć z małych rzeczy, i one dają więcej szczęścia niż te droższe. Ale to jest to co było…

Gotując się ze złości, mocno trzasnąłem pięścią o najbliższe drzewo poniżej mnie, tym samym pociągnąłem za te wkurzające, głupie ubrania. Porażka. Nie ważne jak mocno pociągnąłbym za ubrania one i tak by się nie rozerwały. Chciałem dostać od London to co chciałem jej dać, Miłość. Najprostsza rzecz na świecie, jednak w tym momencie nieosiągalna.

Stanąłem niechętnie na ulicy prowadzącej prosto do mojego domu, ruszyłem przed siebie. Powinienem zająć się swoimi ranami, wszystkie te które można było zobaczyć jak i te ukryte bolały jak diabli.

***

Później, kiedy oglądałem jakiś dziesiąty odcinek Family Guy, z niewytłumaczalnie nie śmiesznym momentem, w końcu przeniosłem się do łazienki żeby wyjąć szkło z moich dłoni. Szczęśliwie Louis znał mnie dobrze i założył, że jeśli coś pójdzie źle to będę chciał być sam. A jeśli nie to i tak jedyną osobą której chce przy sobie jest London.

Co ona teraz może robić? Może, też myśli o mnie … Może…

Nie. Nie, Harry. Ona nie myśli o tobie, tylko o Marcelu. Marcelu kujonie.

Małe światełko pod lustrem dawało mi możliwość oglądnięcia ran. Niektóre sprawnie zaczęły się goić, a inne nadal krwawiły. W niektórych z nich było troche szklanych odłamków, delikatnie wyjąłem je pęsetą. Czasami się krzywiłem kiedy szkło wbiło się głębiej i musiałem się mocno skoncentrować żeby je wyjąć.

Ostatecznie, kiedy byłem już przekonany, że żaden kawałek nie tkwi w mojej ręce, odłożyłem pęsete, która była cała z krwi, zacząłem powoli przemywać ręce pod kranem. Podczas kiedy suszyłem je czystym ręcznikiem, mój wzrok powędrował do lustra naprzeciw mnie. Przed sobą zobaczyłem załamanego chłopaka, który wyglądał jakby płakał od tygodni i próbował skupić się na najdelikatniejszych rzeczach w życiu, które obecnie były niewidoczne. Jego włosy powoli od nowa zaczynały się kręcić, jednak tylko na końcówkach, nadal można było dojrzeć lśniącą substancje na czubku głowy. Nieustannie przygryzał swoją wargę, w niektórych miejscach była szorstka i krwawiąca. Gniewny wzrok szukał ciała chłopaka stojącego przede mną. Niestety, nie można zobaczyć serca, jednak wiedziałem, że tam czegoś brakuje. Czegoś co wywoływało uśmiech na jego twarzy. On tak mocno chciał dążyć do celu…

London…

Ten chłopak nie mógł po prostu się poddać. Musiał walczyć, walczyć o to czego pragnął i o to co chciał otrzymać.

_________________________________________________________________________________

Jeśli przeczytał-eś/aś zostaw komentarz :)

Hi J Przepraszam, że nie było rozdziału ale nie miałam dostępu do Internetu od jakiegoś czasu. Mam nadzieje, że mi wybaczycie. Jak wam się podoba ? Co nowego u was ? Chyba macie koniec roku więc jak oceny ? Do następnego.

11 komentarzy:

  1. Szkoda że taki krótki ten rozdział i nic tak się w nim nie wydarzyło ale to znaczy że w następnym będzie duż ciekawiej ;D więc czekam z niecierpliwością, mam nadzieje, że będzie szybciej niż ten ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniałe! Cieszę sie, że tłumaczysz ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Yeah!!!niech o teraz zbiera dup* i walczy o nia ! <33

    OdpowiedzUsuń
  4. pojawi się tu coś jeszcze czy to już koniec? :(

    OdpowiedzUsuń
  5. kiedy będzie następny rozdział? :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham! Czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  7. Faktycznie mało się dzieje ale mimo to czekam na nexta. Ale cos długo nie dodajesz :((

    OdpowiedzUsuń